Za oknem silny wiatr, deszcz. Jest już ciemno, więc przestałam to widzieć. Nie słyszę tego, bo okna są szczelne. Nie czuję, gdyż w pokoju jest ciepło, zaczęli już grzać. Siedzę przy biurku nad rozłożonymi notatkami, książkami, google translatorem i staram się coś dziś jeszcze porządnego zrobić.
W między czasie udało mi się napisać nowy wiersz. Ostatnio wróciła wena, długo się nie pokazywała. Nie żebym była jakaś bardzo smutna, ale ani pogoda, ani codzienność nie sprawiły żebym pałała radością. Cóż poradzić. Przejdzie mi gdy sobie na spokojnie wszystko przemyślę, albo jeszcze lepiej gdy zajmę myśli czymś innym. Pomysł zawsze się jakiś znajdzie. Mam kilka w zanadrzu, takie uspołeczniające. Trzeba by się za naukę holenderskiego także wziąć.
Chwilową radością i nadzieją na spełnienie dawno wyczekiwanego marzenia, napełniło mnie dzisiaj odkrycie koncertu Opetha w niedalekiej Belgii, w Brukseli dokładniej, 20 listopada (niezły prezent urodzinowy). Łącząc to ze zwiedzaniem miasta, udałaby się nam przyjemna wycieczka. W najbliższym czasie koniecznie trzeba się temu bliżej przyjrzeć, opracować plan wyjazdu, jakiś nocleg i tylko czekać z utęsknieniem na ukochane dźwięki, przy których wytrwale trwam od ponad czterech lat.
Opeth - Porcelain Heart
A tak przy okazji, przedstawię Wam rudego kota. Siedzi bardzo często pod którymiś drzwiami na klatce schodowej i miauczy okrutnie gdy kogoś zobaczy, zawsze we wczesnych godzinach porannych. Nazwałam go Rambo (w sumie nie mam pojęcia dlaczego, po prostu któregoś ranka to była pierwsza nazwa jaka mi się nasunęła na myśl gdy go zobaczyłam). Jest wielki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz