Byle nie o miłości...
Co chwila wpada mi do głowy nowa myśl o tym co by tu robić byleby się nie uczyć. Wczoraj po południu myślałam nad wystrojem mojego pokoju. Brakuje mi w nim tego czegoś co będzie pokazywało choć odrobinę mnie. Ostatecznie wymyśliłam czarną pajęczynę nad biurkiem, uplotłam ją z cienkiej nitki. Może nie jest idealnie utkana tak, jak robią to jej naturalni twórcy, ale będzie coraz gęstsza i gęstsza z każdym miesiącem. Będą wpadały w nią myśli "wspomagające".
Spokojna i słoneczna niedziela. Po śniadaniu, po tym jak Michał przeczytał mi kilka pierwszych stron "Listów na wyczerpanym papierze" Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory, po wysłuchaniu "Byle nie o miłości" Ciszy Jak Ta, wpadłam na kolejny pomysł spędzenia bardzo długiego czasu tym razem, a nie tylko jednego popołudnia. Niestety nie mogę zdradzić na razie żadnych szczegółów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz